sobota, 4 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ 2

Minęło kilka tygodni, był już listopad. Hermiona jak zwykle rzuciła się w wir nauki, w dodatku została prefektem naczelnym, więc na brak obowiązków nie mogła narzekać. bardzo często wpadała na Malfoya, w końcu także był prefektem. Niestety. Spędzała więc z nim zdecydowanie za dużo czasu, nie było dnia w którym nie słyszałaby "spieprzaj, szlamo". Oszukiwała samą siebie twierdząc, że to nic takiego. Wyzywała go od głupich fretek i kilka razy nie wytrzymała i rzuciła na niego drętwotę, za co oberwało jej się od McGonagall. 
Tego dnia na ostatniej lekcji miała transmutację, po skończonych zajęciach odetchnęła z ulgą i wyszła z klasy W ostatnim roku mieli naprawdę sporo materiału do opanowania. Na korytarzu wpadła na Malfoya. Dosłownie.
Wyszedł za zakrętu na korytarzy i wpadła na niego zderzając się z jego torsem.
-Cholera jasna, Malfoy, patrz jak leziesz! -Warknęła brunetka poprawiając torbę na ramieniu.
-Sama patrz jak chodzisz, Grenger. -Odparł mrużąc gniewnie stalowoniebieskie oczy. -To ty na mnie wpadłaś.
Uczniowie przechodzący obok nich zaczęli spoglądać na nich z uwagą i rozbawieniem. Ta dwójka od lat dobierała się sobie do skóry, zachowywali się jak stare małżeństwo. Na korytarzu zaczynała się kolejna z tych słynnych kłótni.
-Wcale nie! Wylazłeś z łazienki nie rozglądając się. -Warknęła stukając palcem w jego tors. -Specjalnie to zrobiłeś.
-Nie wbijaj we mnie paznokci, Granger. -Syknął i złapał jej dłoń zanim kolejny raz go stuknęła.
Wyrwała rękę z jego uścisku i zacisnęła dłonie w pieści gromiąc go spojrzeniem swoich czekoladowych tęczówek.
-Mogę robić co mi się żywnie podoba, ty kretynie. Poza tym nie wbijam ci paznokci tylko staram się odsunąć cię ze swojej drogi. Chcę przejść.
-To mnie omiń.
-Nie ma mowy, ty się przesuń. Wszedłeś mi w drogę.
-Chyba kupię ci okulary, Granger. Jesteś ślepa i nie widziałaś jak wyszłaś mi na drogę. Jaką masz wadę wzroku?
-Malfoy, suń swoją dupę na bok!
Patrzyli na siebie, oboje tak samo wściekli i poirytowani. Czekoladowe spojrzenie kontra stalowoniebieskie. Żadne z nich oczywiście nie zamierzało ustąpić, chociaż to zachowanie było może dziecinne. On miał za sobą całe pokolenia dumnej, arystokratycznej rodziny czarodziejów. Natomiast panna Granger była po prostu cholernie uparta i zawzięta. W końcu Hermiona nie wytrzymała i tupnęła nogą ze złości i popchnęła go w bok.
-Powiedziałam suń się!
Udał, że się wzdrygnął i popatrzył na nią z tym swoim kpiącym uśmieszkiem. Potem nagle zrobił coś zupełnie niespodziewanego. Tak niespodziewanego, że oczy gryfonki otworzyły się szeroko i na chwilkę zapomniała, że miała być dalej zła.
Malfoy pochylił się w jej stronę, jego usta znalazły się nad jej uchem, poczuła jego oddech na swojej skórze. Jego zapach ją oszołomił... Zawsze wiedziała, że był przystojny. Cholera, nie była ślepa! Jednak zawsze wydawało jej się, że była na to odporna, ich kłótnie i wyzwiska jakimi się obsypywali pomagały jej trzymać się na dystans. Odezwał się w końcu tak cicho, że tylko ona mogła usłyszeć jego słowa.
- Chodź do pokoju życzeń, Granger. Sama.
Powiedziawszy to odszedł zostawiając ją tam osłupiałą i zaskoczoną. W końcu, kilka minut później, poszła wolno w kierunku pokoju życzeń. Sama nie wiedziała dlaczego to zrobiła. Albo inaczej, wiedziała aż za dobrze. Był przystojny... I głupi! Tak, Hermiono. On jest idiotą, musisz zawrócić! Zawróć! Kłóciła się sama ze sobą podczas gdy jej nogi  same ją prowadziły. Od lat nie przeprowadzili ani jednej normalnej rozmowy, a teraz ona szła tam jak baranek na rzeź. Pewnie to jakaś pułapka, zrobi jej coś, a potem w całej szkole będą plotki. Jej racjonalna część kazała jej stanąć, ale jej głupie, cholerne zauroczone serce prowadziło ją wprost do jaskini Smoka. 

                                                                   ***

W tym samym czasie Ginny wyszła na błonia chcąc trochę odetchnąć po spędzeniu całego dnia w szkolnej ławce i wdychając zapach kurzu i pergaminu. Szła wolno trawnikiem, z drzew już spadły prawie wszystkie liście i wiał silny wiatr. Jej długie, rude włosy unosiły się wokół niej zasłaniając jej widok. Mamrocząc przekleństwo odsunęła je za ucho i stanęła zaskoczona widząc Blaise'a siedzącego pod drzewem niedaleko niej. Przygryzła dolną wargę mając zamiar zawrócić i odejść, ale nadal stała zwyczajnie ciesząc oczy jego widokiem. Chłopak jej nie zauważył zatopiony w lekturze, zmarszczyła brwi nadal zaskoczona. Nie miała pojęcia, że lubił czytać książki. Ale w końcu w ogóle go nie znała. Nigdy nie powiedzieli sobie chociaż "cześć". Obserwowała go tylko z daleka. Jak zawsze. Pół godziny później była już strasznie zmarznięta i wróciła do zamku mając zamiar zrobić sobie gorącą czekoladę. Nie wiedziała, że kiedy odchodziła śledziło ją uważnie spojrzenie Zabiniego, który obserwował te jej ogniste włosy unoszące się na wietrze dopóki nie zniknęła mu z pola widzenia. 

                                                                   ***

Hermiona weszła do pokoju życzeń i z zaskoczeniem zauważyła, że wyglądał jak pokój wspólny ślizgonów.  Malofy siedział na zielonej kanapie i trzymał w dłoni szklankę alkoholu, wyglądało to na whisky. Oparła dłonie na biodrach i zmrużyła wściekle oczy. Nie wiedziała czy była bardziej zła na siebie, że przyszła, czy na niego, że miał arogancką, zarozumiałą minę jakby jej oczekiwał. Wiedział, że przyjdzie. Dupek. 
-Czego chcesz, Malfoy? -Zapytała po chwili nie odrywając od niego spojrzenia. 
Blondyn przewrócił oczami i dopił whisky odstawiając na stolik pustą szklankę. Wstał i zaczął iść w jej stronę. Cofała się odruchowo, aż w końcu natrafiła na ścianę. Uniósł brew obserwując jej poczynania. 
 -Skoro się mnie boisz to trzeba było nie przyłazić, Granger. -Oświadczył chłodno i splótł ramiona na torsie stojąc zaledwie o krok od niej. 
-Byłam ciekawa czego chcesz. -Warknęła odsuwając się od ściany. Była gryfonką, nie będzie się bała głupiego ślizgona. - Więc?
-Skoro tego chcesz... To ci pokażę czego od ciebie chcę. -Mruknął i podszedł do niej pokonując te ostatnie kilka kroków. 
Po chwili objął dłońmi jej twarz i pochylił się ku niej.  Hermiona otworzyła szeroko oczy chcąc uciec, odsunąć się od niego. Wiedziała co chciał zrobić i była przerażona konsekwencjami. Gdyby chociaż normalnie rozmawiali, ale oni się wiecznie kłócili. Była pewna, że jej nienawidził. Nie miała zamiaru spać z wrogiem. Nie miała zamiaru dać się wykorzystać. Była nim zauroczona, czuła coś do niego ale jednocześnie nie była aż tak zaślepiona.
Jednak Malfoy jej nie pocałował. No, może nie do końca. Musnął jedynie chłodnymi wargami jej skroń i jakby odetchnął głębiej wdychając jej zapach. Pachniała jak wanilia i bez. Wbrew pozorom to zadziałało na nią bardziej niż gdyby ją pocałował. Oparła się o ścianę za sobą, przysunął się bliżej. 
-Granger, Granger... -Mruknał ponownie na nią patrząc. -Chciałbym... -Urwał szukając odpowiednich słów. Na jego twarzy nadal widniała ta arogancka mina. Miała ochotę go za to walnąć, ale jedynie zacisnęła zęby. -Zwyczajnie cię poznać. 
Powiedział w końcu i wzruszył ramionami odsuwając się na krok. 
-Przychodź tutaj w piątki, raz w tygodniu. -Powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu. -Będziemy mogli pogadać i te sprawy. -Machnął niedbale ręką, a ona gapiła się na niego zaskoczona. -Jestem zmęczony tym ciągłym wymyślaniem wyzwisk dla ciebie. 
Spięła się i zmrużyła oczy w końcu uderzając go z całej siły w ramię. Był jednak szybszy i złapał jej dłoń bardzo szybko ją unieruchamiając. 
-Proponuję ci rozejm, głupia szlamo.-Syknął, a jego oczy zalśniły, kiedy wpatrywał się w jej twarz.
-Nie nazywaj mnie szlamą, kretynie, skoro chcesz rozejmu. -Oświadczyła patrząc na niego ze złością. -Nie masz pojęcia jak traktować znajomych, Malfoy. 
Zignorował jej ostatnie słowa. 
-Jest tylko jedna mała uwaga. Nikt nie może o tym wiedzieć, inaczej moi rodzice się wściekną i wyślą mnie Durmstrangu, nie będą zachwyceni tym, że mam zamiar...ech, przyjaźnić się ze szlamą. Nie mów nikomu.
-Jak to nikomu? Przecież nie myślisz, że Ginny powiedziałaby coś twoim rodzicom. Nie cierpi ich!
Pokręcił głową jakby zniecierpliwiony tym jej oporem. Hermiona nadal nie rozumiała tego, co wcześniej zrobił. Pocałował jej skroń...Nadal w tym miejscu czuła lekkie mrowienie.
-Nikomu, nie mam zamiaru ryzykować. -Spojrzał na nią z wyższością.-Nie mam zamiaru wylądować w tamtej pieprzonej szkole do końca roku szkolnego bo mam kaprys się z tobą zakolegować. 
-Czyli co, na korytarzu będziesz mnie wyzywał? -Palnęła zła, nie chciała się w to bawić. 
Chociaż w głębi duszy cieszyła się strasznie. Będzie mogła go bardziej poznać, może nawet normalnie z nim rozmawiać? Musiała tylko jakoś nauczyć go odzywać się nieco lepiej. Nie chciała by mówił do niej takim tonem, jakby była kimś gorszym. Jej głupie serce cieszyło się z tego powodu. 
-Będę cię ignorował. -Oznajmił ponownie wzruszając nonszalancko ramionami. -A jeśli się nie da to tak, ale będę się starał tego uniknąć. Po skończeniu szkoły będziemy mogli normalnie rozmawiać nawet na mieście. 
-Słowo? -Spojrzała na niego mrużąc oczy. 
-Słowo. 
Na jego ustach pojawił się w końcu ten jego krzywy uśmieszek, nadal z lekką domieszką złośliwości i arogancji, ale w końcu się do niej uśmiechnął. Po 7 latach znajomości. 
Usiedli na kanapie i zaczęli popijać herbatę, on dolał sobie do niej nieco rumu. Zaczęli rozmawiać o ulubionej muzyce. Malfoy starał się być miły, chociaż co jakiś czas wymykało mu się niechcący "szlamo", jakby odruchowo. Hermiona syczała na niego wtedy oburzona, a on obdarowywał ją tym swoim uśmiechem po raz kolejny. Musiała przyznać, że czuła się w jego towarzystwie nawet dobrze, bardzo dobrze. Był dobrym partnerem do słownych potyczek. A kiedy nadszedł czas rozstania i musiała wracać do swojego dormitorium pożegnała się z nim wiedząc, że jutro będzie zachowywał się wobec niej jakby była niewidzialna. Jednak za tydzień znowu będą pili herbatę i rozmawiali. Wszystko szło w dobrym kierunku.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz