niedziela, 18 września 2016

ROZDZIAŁ 7

Hermiona spotkała się z Draco jeszcze jeden, ostatni raz. Nie chciała zrywać ich romansu ot tak, bez pożegnania. Bez ani jednego słowa. Po prostu nie była w stanie się na to zdobyć. Jednak nie mogła też dalej tego ciągnąć, chociaż jej złamane serce krwawiło z bólu na myśl, że nigdy więcej już nie znajdzie się w ramionach Draco. Miał poślubić Astorię zaraz po Owutemach. Czuła okropne wyrzuty sumienia, że Malofy zdradzał swoją narzeczoną z nią. Kiedy mijały się na korytarzu unikała patrzenia na nią. Greengrass aż promieniała ze szczęścia i śmiało obnosiła się ze swoim pierścionkiem zaręczynowym.

Po wejściu do Pokoju Życzeń zauważyła, że Draco przemienił pomieszczenie w Pokój Wspólny Gryfonów. Nigdy wcześniej tego nie robił, nie znosił gdy ona to robiła. Wiedziała już wtedy, że się domyślał co zamierzała zrobić. Znał ją dobrze, może nawet aż za dobrze. I czuli do siebie to samo, chociaż żadne z nich nie zamierzało powiedzieć tego na głos.


Malfoy wstał z fotela widząc Hermionę. Na jej twarzy gościł żal, nie była w stanie go ukryć, nie przed nim. Sam jednak przybrał na twarz maskę obojętności. Nie chciał dać po sobie poznać, że także cierpiał. Granger pewnie zaczęłaby naciskać aby zerwał zaręczyny skoro związek z Astorią go unieszczęśliwia. Zawsze miała miękkie serce i nie lubiła patrzeć na cierpienie innych. Jednak Hermiona nie wychowała się w czarodziejskiej rodzinie. Nie wiedziała, że magicznej umowy nie dało się rozwiązać. Sama nazwa na to wskazywała. Może i mógłby nie ożenić się z Astorią. Jakoś przeżyłby bezpłodność ale klątwa cruciatus , którą byłby przeklęty kilka razy w miesiącu, w ciągu zaledwie pół roku pozbawiłaby go zdrowych zmysłów. O ile nie wcześniej. Zwyczajnie by oszalał. Więc mógłby kupić kilka dodatkowych miesięcy za cenę niewyobrażalnej agonii przeżywanej co tydzień. Mógłby nawet na to przystać, jednak wiedział, że wraz z nim cierpiała by Hermiona. Podejrzewał co do niego czuła i widok jego cierpiącego męki zwyczajnie by ją ranił. Byłaby bezradna. Nic by nie mogła zrobić. Nie było wyjścia z tej sytuacji.

-Malfoy, ja....-Zaczęła Hermiona cichym głosem.

-Wiem. -Przerwał jej i pokiwał głową, patrzył na nią beznamiętnym spojrzeniem. -Także uważam, że nie możemy dalej tego ciągnąć. Powinniśmy teraz się pożegnać.

Wydawał się być wobec niej uprzejmie chłodny, taki odległy. Jak gdyby nigdy nic ich nie łączyło, co najwyżej rozmowa. To nie było miłe. Gryfonka miała nadzieję, że może po raz ostatni ją przytuli. Pragnęła jeszcze raz znaleźć się w jego ramionach. Po prostu się w nich schować. Może pocałować.

Jednak Draco był innego zdania. Proste, szybkie cięcia goiły się szybciej i łatwiej. Miał nadzieję, że w ten sposób oboje szybko się pozbierają po rozstaniu. Oczywiście nie zamierzał powiadamiać o tym Hermiony. Była inteligentna, z czasem sama miała się zorientować dlaczego tak postąpił, chociaż pewnie w tamtej chwili ją to raniło. Jednak cierpiałaby znacznie bardziej gdyby dalej ciągnęli romans. Miał zamiar sprawić aby wkrótce po ślubie Astoria zaszła w ciążę, to był kolejny warunek umowy o którym nie mówił wcześniej Hermionie. Nie miał powodu. To co wiedziała było wystarczająco ciężkie.

Dopiero po fakcie zrozumiał, że przez jego egoizm skrzywdził ich oboje. Zakochał się w niej, co nie było trudne zważywszy na to, że Hermiona miała cudowny charakter, była mądra, zabawna i po prostu piękna. Chciał jej, to ją miał. I teraz niestety oboje ponosili konsekwencje jego czynów. To on ją uwiódł. Mogła myśleć co chciała na ten temat, ale on znał prawdę. To on naciskał. Po prostu.

Hermiona rzadko płakała. Jednak przez Draco robiła to częściej niż kiedykolwiek wcześniej. Nawet podczas wojny, gdy walczyła ze Śmieciożercami i każdy kolejny dzień był niepewny. Nigdy nie miała pewności czy dożyje kolejnego poranka. Nie płakała, skupiała się na zadaniach i na przetrwanianiu. W głowie miała cel: znalezienie horkruksów, zniszczenie ich i pomoc Harry'emu w zabiciu Czarnego Pana. W tamtej chwili przy Draco jednak czuła się zagubiona. I z trudem powstrzymywała kolejną już falę łez w tym tygodniu. Nie czuła się wystarczająco silna aby stawić czoła ich rozstaniu, chociaż przecież sama tego chciała. Nie umiałaby zachowywać się jak gdyby on był singlem, podobnie jak ona. Na miłość Boską, niedługo się żenił i pewnie miał zamiar założyć rodzinę. Miał spędzić życie u boku innej kobiety. Jednak serce wiedziało swoje i nie chciało dopuścić do głosu rozumu.

-Tak.-Pokiwała głową. -Powinniśmy się pożegnać....

Zrobiła krok w jego stronę, jednak się cofnął, a jego spojrzenie stwardniało. Zacisnął szczękę, zupełnie jak dawniej, gdy był zachowywał się jak rozpuszczony, arystokratyczny dupek. Którym zresztą nadal był, ale nie przy niej. Nie wobec niej.

-Nie, Granger. Nie dotknę cię więcej. Po prostu wyjdź. -Powiedział chłodno i wskazał ręką na drzwi. -Najlepiej teraz.

Zacisnęła dłonie w pięści starając nie pokazać jak to zabolało. No i poczuła zwyczajnie zdenerwowanie. Jak on mógł zabronić jej porządnego pożegnania? Oddała mu swoje serce, a on dobrze o tym wiedział. I sam też coś do niej czuł, widziała to w jego oczach, gdy się kochali. Uniosła dumnie głowę i spojrzała na niego. Niczym dawna ona. Dumna i piękna. Nieugięta. Malfoy z trudem powstrzymał lekki uśmiech gdy ujrzał jej wojowniczą postawę. Brakowało mu tego widoku.

-Bo co? -Zapytała buntowniczo i zrobiła kolejny krok w jego stronę. -Chcę cię tylko przytulić. Ostatni raz.

Malfoy westchnął i pokręcił głową. Nie zachowywał się wystarczająco odpychająco. Nie chciał jej bardziej skrzywdzić niż już to zrobił, ale nie miał innego wyjścia. Hermiona była zbyt uparta, żeby tak po prostu odpuścić i odejść. Tak byłoby lepiej dla nich obojga. Pobolałoby, ale szybko by się pozbierali. Miał na to nadzieję. A zamiast tego ona naciskała, drążyła i dalej tam stała. Kazał jej wyjść, a ona go olała. Tylko ona i jego przyjaciel, Blaise, ignorowali jego słowa. Z jednej strony bawiło go to i czuł się zadowolony, że ktoś mu się przeciwstawiał ale z drugiej strony cholernie go to wkurwiało. Nie był przyzwyczajony do odmów.

-Jednak ja nie chcę. Nie rozumiesz, Granger? Nie chcę cię dotykać. Po prostu wyjdź.

-Ale dlaczego? -Zapytała, a jej zdenerwowanie narastało. -Przecież....

-Po prostu, kurwa, nie. -Przerwał jej ostro. -Zrozumiałem, że dotykanie Szlamy było błędem. Wyjdź stąd.

To był cios poniżej pasa. Wiedział o tym. W chwili kiedy wypowiedział to słowo "Szlama" jej postawa się zmieniła. Miała bliznę na przedramieniu i Draco wiedział, że za każdym razem, gdy na nią patrzyła czuła ból. Nienawidziła tego słowa i przypominała sobie co zrobiła jej Bellatrix.

Skuliła się, a w jej oczach zalśniły łzy. Starła je pospiesznie drżąca dłonią i wybiegła bez słowa. Jak tylko zamknęły się za nią drzwi Draco wpadł w szał. Zaczął rzucać przedmiotami niszcząc wszystko co znajdowało się w pokoju. Nie używaj jednak magii. Musiał się po prostu wyżyć. Krzyczał przekleństwa na swoją popieprzoną rodzinę i na całą niesprawiedliwość.

Nienawidził swojego życia. I samego siebie.

2 komentarze:

  1. Rozdział bardzo smutny. Mam nadzieję, że da się jakoś ominąć warunki umowy. W twoim opowiadaniu Draco jest naprawdę uroczy. Szkoda mi jego niech Astoria zdechnie. Czekam na mastępny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpadłam tu przypadkiem i mnie zaskoczyłaś.
    Wspaniale pokazałaś mojego ulubieńca.
    Mężczyzna ma w sobie wiele uczucia, miłości i czegoś jeszcze czego nie umiem określić.
    W ogóle sam rozdział naprawdę piękny i poruszający.
    Szczególnie ta końcówka, która mnie zaskoczyła.
    Hermiona i Draco.
    Wielka szkoda że musieli się rozstać.
    Draco z pewnością bardzo cierpiał.
    Naprawde mnie zauroczyłaś.
    Lubię takie rozdziały z nutą cudownej historii w tle.
    pozostaje mi życzyć Ci weny.

    www.pokochac-lotra.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń