Miłego czytania!
_______________________________
W niedzielę rano
Hermiona teleportowała się przed rezydencją Malfoy'ów. Spięła się
mimowolnie widząc przed sobą majestatyczny dom, w którym przed laty była
torturowana. Odruchowo potarła bliznę na przedramieniu przez gruby
materiał jej płaszczu. Dochodziła dopiero godzina 8 rano, słońce
niedawno pojawiło się na niebie, ale jego promienie miały kłopot, żeby
przebić się przez grube, szare chmury. Było ponuro i zimno, pogoda
idealnie odwzorowująca nastrój żałobników, przeszło jej przez myśl.
Stała tak dłuższą chwilę przed bramą po prostu gapiąc się na budynek.
Nie była tutaj od tamtego momentu, kiedy Bellatrix ją torturowała. Po
wojnie ani razu tutaj nie zawitała. Nie miała powodu. Poza tym unikała
jak ognia piekielnego wszystkiego co związane z Malfoy'em. Myślenie o
nim sprawiało jej ból, a dobre wspomnienia mieszały się z tymi
przykrymi. Jak na przykład nasze ostatnie spotkanie w Pokoju Życzeń.
Stanowczo powiedział, że popełnił błąd spotykając się z nią i nazwał ją
Szlamą. Zacisnęła dłonie w pięści, kiedy przeszyło ją ukłucie bólu. I
ona miała teraz zajmować się jego dzieckiem. Miała nadzieję, że mały nie
jest podobny do swojego ojca, tylko do Astorii. Westchnęła i przeszła
przez ramię wchodząc na teren posiadłości Malfoy Manor. Po krótkim,
ponurym spacerze zapukała kołatką do drzwi. Otworzył je skrzat. Na jego
widok Hermiona uśmiechnęła się blado. Miała nadzieję, że Draco traktował
lepiej swoje skrzaty domowe. Jego ojciec był tyranem nawet wobec nich.
-Dzień dobry. Przyszłam do pana Malfoya. -Przywitała się panna Granger.
-Dzień dobry, pan Malfoy kazał Grzybkowi zaprowadzić panią do niego. Grzybiek prowadzi. Proszę za mną. -Powiedział nieco skrzeczącym głosem skrzat i zaczął iść w kierunku jadalni.
Hermiona patrzyła przed siebie, nie rozglądała się po holu, ani korytarzu. Nie chciała obudzić wspomnień. Po chwili weszli do przestronnej jadalni, Draco siedział przy długim stole, a obok niego siedział mały chłopiec. Hermiona otworzyła szerzej oczy na jego widok. Był wierną kopią swojego ojca. Takie same szare oczy, jasnoblond włosy, szczupła budowa ciała. Na widok Hermiony Draco odłożył gazetę, a mały Malfoy swojego tosta i zaczął wpatrywać się w nią z zaciekawieniem. Malec umazał sobie buzię dżemem.
-Grzybek przyprowadził panną Hermionę. -Powiedział usłużnie skrzat i ukłonił się nisko w stronę Malfoy'a.
-Dziękuję Grzybku, możesz odejść. -Powiedział Draco i kiwnął głową.
Grzybek z trzaskiem
teleportował się z jadalni, a wtedy Malfoy wstał ze swojego krzesła.
Jego syn bez słowa poszedł jego śladem i stanął obok niego. Draco miał
na sobie elegancką, czarną szatę. A mały nadal był w piżamie w
hipogryfy. Hermiona nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu. Scorpius go
odwzajemnił.
-Dzień dobry panie
Malfoy, dzień dobry Scorpius. -Przywitała się Hermiona, a jej głos nieco
zmiękł, kiedy zwróciła się bezpośrednio do chłopca.
-Dzień dobry, panno
Granger. -Odpowiedział Draco i poczochrał jasne włosy swojego syna, gdy
ten dalej wpatrywał się w nią jak zaczarowany. -Scor, przywitaj się z
panną Granger.
-Dzień dobry, panno Granger. -Powiedział posłusznie mały Malfoy, a jego uśmiech stał się jeszcze szerzy.
Hermiona poczuła lekkie
ukłucie w sercu, ponieważ przez jedną, krótką chwilę pomyślała o tym, że
Scorpius mógłby być jej synem, jeśli historia potoczyłaby się inaczej.
Jednak tak nie było, jego matka nie żyła, a ona miała zajmować się nim
tylko przez jeden dzień. Nigdy wcześniej nie miała do czynienia z
dziećmi. Owszem, widywała je, rozmawiała z nimi, ale z żadnym nie
przebywała sam na sam przez kilka godzin. Jej przyjaciele jeszcze nie
mieli dzieci, nawet o dziwo Ron z Lavender, chociaż przecież wiadomo
było, że każda rodzina Weaesley'ów zawsze szybko się powiększała.
-Wystarczy Hermiona. -Wtrąciła pospiesznie panna Granger. -Możesz mówić mi także Miona, Scorpius.
-Miona. -Powtórzył patrząc na nią wielkimi, szarymi jak pochmurne niebo oczami. -A ty mów mi Scor. Umowa stoi?
Hermiona przygryzła dolną wargę, żeby się nie zaśmiać. Uroczy był, musiała to przyznać.
-Umowa stoi.
Draco przyglądał im się
uważnie stojąc z boku, chociaż nic nie mówił. Obserwował jak Hermiona
rozmawiała z jego synem i uznał, że na pewno sobie poradzą we dwoje
przez kilka godzin, kiedy jego nie będzie w domu. Scorpius ją polubił,
zauważył to od razu. Był z tego powodu w szoku, ponieważ był nieufny
wobec obcych ludzi. Jednak Granger miała w sobie to coś, że nie można
było być obojętnym na jej urok i szczery uśmiech. Od razu było widać,
jak na dłoni, że była młodą kobietą o wielkim sercu. Scorpius to wyczuł.
Hermiona nadal miała na sobie płaszcz. Draco zapisał sobie w pamięci,
żeby potem porozmawiać na ten temat z Grzybkiem. Skrzat był nowy i nadal
uczył się zasad panujących w jego domu. Powinien wziąć od niej płaszcz
przy wejściu, jednak nie zrobił tego. Zamierzał mu tylko o tym
powiedzieć, a nie mówić mu, że to było złe. Inaczej Grzybek ukarałby sam
siebie, a Draco tego nie chciał. Mężczyzna spojrzał na zegarek na swoim
nadgarstek.
-Scor, muszę porozmawiać chwilkę z panną Granger. Zjedz śniadanie, panna Granger zaraz do ciebie przyjdzie.
-Ale czemu nie mówisz do
niej Miona? -Wypalił malec z ciekawością i spojrzał na swojego ojca. -Jestem pewny, że też by ci pozwoliła, gdybyś zapytał. Mi pozwoliła.
Oboje spojrzeli na niego, Hermiona lekko zarumieniona ze skrępowania, bo co mu miała odpowiedzieć, a Draco z rozbawieniem. Jego syn był bezpośredni, zawsze mówił co myślał i chociaż Draco starał się nad tym pracować i tak Scor był niesforny i bezpośredni.
-Dorośli czarodzieje
mówią do siebie po imieniu, kiedy się lubią i dobrze czują się w swoim
towarzystwie, wiesz? -Powiedział po chwili ciszy Draco.
-Nie lubisz Miony? To dlaczego chcesz, żeby ze mną przebywała? -Zapytał Scorpius i zmarszczył brwi. - Jest miła. I ładna.
Hermiona zakłopotana odsunęła za ucho niesforny lok, który wymknął jej się z kucyka.
-Chodzi o to, że ja i
twój tata nie znamy się dobrze. Jeśli będziemy znać się lepiej, to wtedy
może zechce mówić do mnie po imieniu. -Wyjaśniła spokojnie była
Gryfonka, starała się przybrać poważną, profesjonalną minę, ale nie
umiała powstrzymać uśmiechu.
To co mówiła, było
oczywistym kłamstwem, rzecz jasna. Znała Draco lepiej niż mało kto. W
sumie wiedziała o nim niemal wszystko. Nie wiedziała tylko, co dokładnie
do niej czuł ani nie znała dokładnie szczegółów jego życia z ostatnich
minionych pięciu lat. Jedynie Blaise znał go lepiej, przyjaźnili się w
końcu jeszcze zanim obaj poszli do Hogwartu.
Scorpius kiwnął głową,
-Dobrze. Rozumiem, Miona.
Chłopiec usiadł na swoim
krześle i zabrał się za jedzenie tosta, jeszcze bardziej brudząc swoją
brodę dżemem truskawkowym, a ona z Draco wyszli z jadalni na korytarz.
-Dziękuję, że pani
przyjechała. -Odezwał się Draco. -Może pani zostawić płaszcz w holu, na
wieszaku. Grzybek powinien go od pani zabrać, ale jest nowy i
najwyraźniej nie zdawał sobie z tego sprawy.
Hermiona patrzyła na
niego, kiedy mówił. Nie lubiła, kiedy zwracał się do niej per "pani".
Wolałaby,
żeby mówił do niej po imieniu, albo przynajmniej po nazwisku.
Kiedy mówił do niej "pani Granger" bądź "Uzdrowicielko Granger"
podkreślał tym samym przepaść pomiędzy nimi.
-W porządku, panie Malfoy.
-I jeszcze jedno...
Scorpius nie wie o śmierci jego matki. Oficjalnie pojechała na wakacje, a
ja jadę na spotkanie do Ministerstwa. -Dodał ciszej, patrząc na nią
uważnie. -Czy to zrozumiałe?
Miała zaprzeczyć,
ponieważ nie rozumiała, jak mógł oszukiwać syna? Jednak zamiast tego
tylko kiwnęła głową. Nie miała zamiaru się z nim kłócić, to nie miało
sensu. Draco Malfoy był najbardziej upartym człowiekiem jakiego znała.
Skoro postanowił, że nic nie powie synowi, zamierzała to uszanować. W
końcu mimo wszystko to on był jego rodzicem.
-Rozumiem. Zapewniam, że będę utrzymywała pańską wersję.
-Świetnie. Muszę już jechać, panno Granger. Uroczystość zacznie się za pół godziny. W
razie pytań może pani zwrócić się do skrzatów domowych. Obiad będzie o
12, Scorpius na pewno pokaże pani swój pokój. Proszę nie dawać mu
słodyczy godzinę przed obiadem.
-Poradzimy sobie ze
Scorpiusem. Poza tym to tylko kilka godzin, nie musi się pan o niego
martwić.
-Zapewniła i posłała mu blady uśmiech.
Pierwszy uśmiech od
pięciu lat. Draco zamarł na chwilę patrząc na jej piękną twarz o
smutnych, czekoladowych oczach i bladym uśmiechu. Z trudem powstrzymał
się, żeby jej nie objąć.
Kiwnął tylko sztywno głową, a potem pospiesznie udał się w kierunku wyjścia.
Hermiona patrzyła za nim dopóki nie zniknął jej z oczu.
Kiwnął tylko sztywno głową, a potem pospiesznie udał się w kierunku wyjścia.
Pierwsza xp
OdpowiedzUsuńDziękuje za powiadomienie i cieszę, się że miałam okazje przeczytać kolejny rozdział.
Wielka szkoda że taki krótki.
Relacje między Hermioną a Draco są poprawne, ale... wydaje mi się, że jest jakieś ale.
Ciężko powiedzieć co takiego. W dodatku jak zawsze zachwycam się opisami. Nawet ja tak nie umiem wspaniale opisywać bohaterów. Ciekawa jestem jak rozwinie się dalej ich znajomość. I też zauważyłam, że Draco jest u Ciebie taki inny. Pozbawiony okrucieństwa.
Co pokażesz dalej?
Będę zdecydownaie czekać a w wolnej chwili zapraszam również do siebie;)
p.s. masz u mnie stałą czytelniczkę! Nadrabiam zaległości xp
www.pokochac-lotra.blogspot.com
Witaj, nie masz zakładki spam, dlatego tutaj informuję, że Twój blog został dodany do Stowarzyszenia Dramione
OdpowiedzUsuńPozdrawiam