sobota, 1 kwietnia 2017

ROZDZIAŁ 19



Max mieszkał za Londynem, w małym domku jednorodzinnym, z dala od innych domów, dzięki czemu miał spokój i ciszę. Każdy magomedyk sobie to cenił, po całym dniu pracy w głośnym szpitalu. Budynek oraz ogrodzony teren chroniły przed widokiem mugoli silne tarcze i zaklęcia sprawiające, że czuli pilną potrzebę oddalenia się.

Weszli do domu, Max pomógł Hermionie zdjąć płaszcz, potem zdjął swój.

-Nie wiem jak tak może być, że czarodzieje czystej krwi nadal uważają się za lepszych. -Powiedziała Hermiona, ponieważ nie mogła wyrzucić z głowy sceny z parku.

Rozejrzała się po przestronnym przedpokoju. Z zewnątrz dom wyglądał na znacznie mniejszy niż to się okazało z środka. Wystrój był utrzymany w ciepłym, jasnobrązowym kolorze, na ścianach paliły się małe lampki, przypominające świece. Było tu ciepło i przytulnie, tak zupełnie inaczej niż w jej mieszkaniu. W powietrzu czuć było zapach tymianku, bazylii, pomarańczy i innych roślin.

-Nie myśl o tym, to naprawdę nie ma sensu. -Max nie spuszczał z niej spojrzenia. -Od zawsze byli ludzie uważających się za lepszych, a innych traktowali jak gorszych. Może i jestem czarodziejem czystej krwi ale nawet ja wiem o Hitlerze i mu podobnych. Hitler był mugolem i także miał obsesję na punkcie czystości... Co śmieszne, uważał, że to rasa aryjska jest najlepsza, czyli jasnowłosi, wysocy ludzie, a sam był niski i czarnowłosy. Większego hipokryty chyba nie było. I o ile się nie myślę, w jego krwi płynęła krew Żydów.

Hermiona kiwnęła głową, przeczesała palcami splątane przez wiatr włosy. Potem potarła zmarznięte dłonie.

-Tak, wiem. Masz rację. Po prostu boję się, że za jakiś czas historia się powtórzy, naprawdę nie chcę, żeby tak się stało. Cały czas... -Urwała, ponieważ zorientowała się, że zaczyna się przed nim otwierać.

Z nikim nie rozmawiała tak otwarcie o tym co czuła podczas wojny, jak sobie radzi z tym co widziała. Jej przyjaciele uważali, że była najsilniejsza z nich wszystkich i nie potrzebowała o tym rozmawiać. Nawet Harry. Owszem, często to właśnie ona motywowała ich do ciągłej walki, do niepoddawania się, ale robiła to wszystko będąc na adrenalinie. Pod wpływem presji. Po prostu wiedziała, że jeśli się poddadzą to Śmierciożercy wygrają i cały świat zmieni się w koszmar na jawie. Lecz teraz, wiele lat po zakończeniu wojny, nie potrafiła pozbyć się z pamięci tamtych scen.. Ten torturowany chłopiec... Zadrżała i zacisnęła dłonie na swojej sukience.

Max podszedł do niej powoli, wziął jej dłonie w swoje, ostrożnie rozluźnił jej palce i zaczął masować delikatnie jej nadgarstki.

- Możesz mi powiedzieć. Przecież znamy się już tyle lat. -Przypomniał łagodnie. -Odkąd zaczęłaś pracować w Świętym Mungu.

Panna Granger uniosła głowę i spojrzała na twarz czarodzieja. Max pochylił się w jej stronę i powoli złożył na jej rozchylonych ustach pocałunek.

- Możesz mi zaufać, Hermiono. -Szepnął i splótł ich palce, mocniej złapał jej dłonie, które zaczęły drżeć.

Zdecydowanie nie mogli być już tylko przyjaciółmi, na to było za późno. Z tą myślą przysunęła się do niego bliżej i oddała powoli pocałunek. Jego miękkie ciepłe usta i pieszczota uspokoiły ją nieco, szybko się rozluźniła. Zniknął chłód z jej ciała, a zamiast tego pojawiło się gorąco, widoczne nawet na jej zaróżowionych policzkach, zazwyczaj bladych.

-Cały czas mam koszmary. -Przyznała cicho, z ustami przy jego ustach. - Często też myślę o tych, którzy wtedy zginęli, kiedy byłam bezsilna i nie mogłam im pomóc.

Max przesunął dłonie na jej talię i przytulił ją mocno. Hermiona oparła dłonie na jego ramionach i oparła policzek na jego torsie.

Mimowolnie zaczęła myśleć o swoim byłym kochanku, chociaż naprawdę starała się całkowicie wymazać go z pamięci. Kiedy czuła się taka spokojna przy Draco? W sumie nigdy. Zawsze ciążyła nad nimi wizja tego, że kiedyś ich romans się zakończy, że jedynie kradła godziny z Draco, które należały przecież do Astorii. Poza tym po prostu uważała, że Draco czuje do niej jedynie pożądanie, nic więcej. Ich ostatnie spotkanie w Pokoju Życzeń w Hogwarcie tylko ją upewniły co do tego, a dokładniej jego słowa, to co mówił i jak się zachowywał wobec niej.

- Musisz zrozumieć, że to przeszłość. Oni nie żyją i nic nie przywróci ich do życia. Wiem, że to dla ciebie ciężkie, byłaś świadkiem okropnych rzeczy. Może kiedyś mi o tym wszystkim opowiesz.

-Ja wiem, że oni nie żyją...

-Tak, ale dalej o nich myślisz. Przestań, to donikąd nie prowadzi.

Hermiona spojrzała na niego i westchnęła ciężko.

-Ale nie możemy o nich zapomnieć.

Max uniósł dłoń i pogłaskał czule palcami jej policzek, na jego twarzy zagościł uspokajający, ciepły uśmiech.

-Nie każę ci o nich zapomnieć. Po prostu przestań o nich myśleć. Oni nie żyją, a ty tak. Znam cię od kilku lat, a mimo to niewiele o tobie wiem. Unikałaś rozmów na prywatne tematy. Co jeszcze chciałabyś mi powiedzieć?

Przez chwilę milczała. Miał racę, wiedziała o tym, ale czy naprawdę tak łatwo byłoby przestać o nich myśleć? Była uważana za najmądrzejszą czarownicę od czasów Roweny Ravenclaw, a mimo to czasami podejmowała cholernie głupie decyzje. Jak na przykład wdanie się w romans z Malfoyem. Albo nie rzucenie na rodziców czaru, który pozwoliłby jej ich namierzyć po wojnie.

-Zanim wyruszyłam na poszukiwanie horkruksów z Harrym i Ronem wyczyściłam pamięć moim rodzicom, wyjechali do Australii i od tamtej pory nie mam z nimi kontaktu. -Wyszeptała ze ściśniętym gardłem.

Max musnął ustami jej skronie.

-Pomogę ci ich odnaleźć. Jednak w tej chwili i tak nie możemy nic zrobić. Dlatego przestań się tym zadręczać. Nadal masz ochotę na gorącą czekoladę?

Uśmiechnęła się blado i kiwnęła głową.

-Tak, jak najbardziej. Taki w końcu był nasz cel. Już się nie mogę doczekać.

-To chodź, kuchnia jest tam.

Odwzajemnił jej uśmiech i wziął ją za rękę, poszli do kuchni. Zmiana tematu, w odpowiednim czasie. To w końcu miał być miły wieczór, a prawie zamienił się w katastrofę. Najpierw przez tamtą czarownicę, a potem przez to, że Hermiona prawie się rozkleiła na wspomnienie rodziców i swoich koszmarów.

W kuchni Hermiona usiadła przy dębowym, okrągłym stole i obserwowała jak Max wyjął mały rondel z szafki. Nie używał czarów, zaczął przygotowywać gorącą czekoladę tradycyjnie. Najpierw wlał do rondla odpowiednią ilość mleka, a potem zaczął wrzucać do środka połamane kawałki gorzkiej, dobrej jakości czekolady.

-Opowiedz mi coś o sobie. -Powiedziała Hermiona przerywając przyjemną ciszę.

Max uniósł głowę i spojrzał na nią z ciepłym uśmiechem. Zamieszał w rondlu, a potem odstawił łyżkę na blat. Czekał aż mleko się podgrzeje, a czekolada rozpuści.

-Mam młodszą siostrę, Vanessę. Jest w Hufflepuffie, na piątym roku. Moja mama jest Aurorem, a tata pracuje jako zielarz. Pochodzę z Gosport, w hrabstwie Hampshire.

-Wchodząc do twojego domu poczułam zapach pomarańczy, tymianku i innych ziół. Masz oranżerię albo ogród wertykalny? Masz podobne hobby jak twój tata?

Max zaśmiał się cicho i kiwnął głową.

-Tak, mam ogród wertykalny, potem ci pokażę. Lubię bawić się w ziemii, hoduję głownie zioła, które wykorzystuję przy produkcji eliksirów, trochę też egzotycznych owoców. Napiłabyś się wina?

-Bardzo chętnie.

-Jakie lubisz?

-Białe, słodkie. -Powiedziała i oparła dłonie na stole, posłała mu lekki uśmiech. -Jestem łasuchem, jak widzisz. Zazdroszczę ci rodzeństwa. Zawsze chciałam mieć młodszą siostrę.

Max podszedł do szafki i wyjął z niej dwa kieliszki, a potem wyjął butelkę białego, słodkiego wina, takiego jakie lubiła Hermiona. Nalał go do kieliszków. Mleko w rondlu zaczęło bulgotać, Hermiona poderwała się z krzesła i podeszła do kuchenki, zmniejszyła ogień pod rondlem i wymieszała powstałą gorącą czekoladę.

Max postawił obok niej na blacie dwa kieliszki z winem, a potem objął ją w pasie od tyłu i patrzył jak mieszała. Hermiona poczuła, jak uderza w nią gorąco, kąciki jej ust mimowolnie uniosły się ku górze.

- Chciałabyś dodać chili do czekolady? -Zapytał Max i powoli, ostrożnie musnął ustami jej szyję, jakby się bał, że ją spłoszy.

Hermiona przełknęła ślinę, dłoń w której trzymała łyżkę zadrżała. Od lat nikt jej tak nie dotykał, jedynie Draco... Przestań, upomniała się w myślach. To zamknięty rozdział. Skup się na chwili teraźniejszej.

-Tak, lubię czekoladę z chili, ale nie za dużo. Chciałabym być w stanie ją wypić.

-Jak sobie życzysz. -Odparł z cichym śmiechem Max i wypuścił ją z objęć.

Podszedł do szafki, żeby wyjąć chili, a Hermiona sięgnęła po kieliszek z winem. Upiła spory łyk, żeby zwilżyć zaschnięte gardło. Max zajął się doprawianiem gorącej czekolady, a ona obserwowała go z uśmiechem na ustach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz