środa, 1 lutego 2017
ROZDZIAŁ 18
Hermiona podczas kolacji z Maxem bawiła się naprawdę świetnie. Podczas kolacji rozmawiali na wszystkie tematy prócz pracy, związków oraz rodziny. Owszem, poruszali jednak tematy magomedycyny oraz medycyny mugolskiej. Max był czarodziejem czystej krwi i nie miał zielonego pojęcia chociażby na temat dentystów, którymi byli jej rodzice. Rzecz jasna nawet słowem nie pisnęła, że opowiadała o pracy jej rodziców. Lubiła Maxa, ale nie chciała się przed nim otwierać, a raczej jeszcze nie. Mężczyzna nie spuszczał z niej spojrzenia, co jakiś czas niby przypadkiem muskał palcami jej dłoń leżącą na stole, szukał jej uwagi, dotyku. Hermiona nie była głupia i zrozumiała w końcu, że podobała się Maxowi i czarodziej liczył na coś więcej niż zwykła, koleżeństwa kolacja. Wcześniej obiecała sobie, że pozwoli mu na traktowanie tego jak randki. Jednak po niespodziewanym spotkaniu z Malfoy'em było jej ciężko ponownie skupić się tylko na Maxie i na myśleniu o nim. Co jakiś czas, w trakcie kolacji, przez jej głowę przewijał się Malfoy. Jednak wtedy przypominała sobie swój ostatni koszmar, gdzie Draco był śmierciożercą i skutecznie wybijała go sobie z głowy. Przynajmniej na jakiś czas.
-... To jak? Chciałabyś?
Usłyszała pytanie Maxa i uniosła głowę znad swojego kieliszka z winem. Byli już po kolacji i kończyli deser. A raczej Max zjadł swój, a ona ledwo tknęła swoją szarlotkę. Nie była jakoś specjalnie głodna w ogóle, a z powodu chaosu w myślach tym bardziej.
-Wybacz. Nie usłyszałam pytania. -Przyznała panna Granger i zakłopotana posłała mu lekki uśmiech.
Uniosła swój kieliszek z winem i dopiła jego zawartość na raz. Oby alkohol pomógł jej się chociaż trochę rozluźnić.
Max uśmiechnął się ciepło, zupełnie nie zrażony jej nieobszernością duchem. Musiała przyznać, że Max był wobec niej bardzo cierpliwy. Wiedział kim była, co przeżyła, mniej więcej, w końcu jej biografia mimo wszystko była ogólnodostępna, a mimo wszystko od kilku lat, odkąd razem pracowali, uparcie się z nią przyjaźnił. A teraz chciał czegoś więcej. Hermiona zamierzała przynajmniej spróbować. Naprawdę nie miała nic do stracenia.
-Czy chciałabyś przyjść do mnie na gorącą czekoladę? -Zaproponował łagodnie, a z jego twarzy nie schodził uśmiech.
Hermiona pokiwała wolno głową, bez chwili namysłu.
-Pewnie. Uwielbiam gorącą czekoladę. -Przyznała i sięgnęła do swojej torebki, żeby wyjąć pieniądze.
-Proszę, nie. Ja zapłacę. - Powiedział pospiesznie Max i spojrzał znacząco na jej dłoń w torebce, a potem na jej twarz. -Mogę?
Hermiona przygryzła lekko dolną wargę. A więc jednak kolacja przemieniła się w randkę. Tak wnioskowała po jego znaczącym spojrzeniu i słowach.
Wyjęła dłoń z torebki i uśmiechnęła się lekko.
-Możesz, Max.
Mężczyzna odetchnął i uśmiechnął się szeroko. Zawołał kelnera, a potem uregulował ich rachunek. Po zapłaceniu pomógł założyć Hermionie jej płaszcz, co nie miało miejsca nigdy wcześniej. Ten wieczór był przełomowy dla ich relacji. Bez mówienia wprost uznali to za randkę, a jak wiadomo, przyjaźń damo-męska i randki nie wchodziły w grę. Nie można było mieć wszystkiego.
Po ubraniu płaszczy wyszli razem z restauracji. Noc była spokojna, wiał chłodny wiatr, a niebo było bezchmurne. Hermiona uniosła głowę i starała się wypatrzeć na niebie chociaż kilka jaśniejszych gwiazd. W mieście tak dużym jak Londyn naprawdę kiepsko było widać gwiazdy. Szli wolno wzdłuż ulicy, aż w końcu weszli do parku, gdzie było znacznie ciszej i spokojniej, co oboje preferowali. Poza tym Max nie czuł się komfortowo w mugolskiej części Londynu i zdecydowanie wolał spacerować po parku, gdzie było niewielu ludzi, a o tej porze byli tam sami. Latarnie stały co kilka metrów i słabo oświetlały ścieżkę, ale Hermionie to pasowało. Miała szansę ujrzeć znacznie więcej gwiazd. Z powodu spacerowania z uniesioną głową Hermiona nie zauważyła wystającej kostki brukowej i potknęła się. Upadłaby, gdyby w ostatnim momencie nie złapał jej Max. Mężczyzna mocno trzymał jej ramiona, a ona oddychała szybciej starając się uspokoić puls.
-Dzięki. -Wymamrotała zakłopotana. -Gdyby nie twój refleks pewnie skończyłabym z rozwaloną twarzą.
Zaśmiał się cicho i pogłaskał wolno jej ramiona. I chociaż miała na sobie płaszcz mogłaby przysiąc, że poczuła ciepło w miejscach, gdzie jej dotykał. Nie puścił jej. Cały czas ją trzymał, pochylił się odrobinę ku niej, jakby badał czy może się do tego posunąć. Hermiona nie całowała się z nikim od lat. Ostatnim jej kochankiem, i zarazem pierwszym, był Draco. Swój ostatni pocałunek także miała z nim. Z nikim innym się nie spotykała.
Uderzyło w nią gorąco i poczuła jak zaczyna zżerać ją stres i napięcie.
W końcu Max pocałował ją, zaledwie musnął swoimi wargami jej rozchylone, chłodne usta. Nie był natarczywy, nie naciskał. Czekał na jej ruch. Hermiona odetchnęła głębiej. Nie czuła żadnych dreszczy ani niczego, co czuła z Draco ale podobało jej się. To było przyjemne. Miłe. Uśmiechnęła się niepewnie i niepewnie oddała pocałunek, nieco mocniej naparła na jego usta.
Ich pierwszy pocałunek w środku parku, w zimową chłodną noc. Nie mogła narzekać. Przynajmniej nie zamierzał jej ukrywać. Jak Draco. Odsunęła na bok myśli o swoim byłym kochanku. Musiała w końcu przestać o nim myśleć, na litość Boską. Cieszyła się, że Max nie czytał jej w myślach.
Max zamarł, kiedy poczuł jej pocałunek. Z zaskoczenia. Nie podejrzewał, że Hermiona tak chętnie będzie do niego lgnąć. Jednak od razu się otrząsnął. Objął ją powoli i zaczął całować nieco bardziej zachłannie. Po krótkiej chwili oboje zatracili się w pocałunku, w słodkiej pieszczocie. Hermiona niepewnie uniosła ramiona i owinęła je wokół jego szyi, stanęła na palcach i przywarła do niego ciaśniej.
-Mamo! A oni się całują!
Dotarł do nich krzyk małej dziewczynki. Hermiona i Max natychmiast od siebie odskoczyli. Panna Granger zerknęła zarumieniona w stronę skąd dobiegał głos. Na ścieżce stała mała, może sześcioletnia dziewczyna i wskazywała palcem na Maxa i Hermionę. Jej żółty płaszcz wyraźnie odcinał się na tle nocy. Obok niej stała niska, przysadzista czarownica w zielonej szacie. Zmarszczyła ona brwi wyraźnie niezadowolona z publicznego okazywania uczuć.
-Pamiętaj, Persefono, tylko mugole tak robią. Czarodzieje czystej krwi, jak ty, nie zniżą się do tego poziomo. Co ci mówiłam?
-Publiczne obmacywanie jest dla ludzi bez statusu społecznego. -Wyrecytowała znudzonym tonem dziewczynka, jakby to co powiedziała nie miało dla niej najmniejszego sensu, i tak zapewne było.
Hermiona poczuła jak ogarnia ją wściekłość. Przez tyle lat walczyła o wolność dla czarodziei, bez znaczenia był ich status krwi, a jakaś czarownica uczyła swoją córkę takich rzeczy?
Czyżby bez wiedzy Ministerstwa rosło kolejne pokolenie czarodziei pałających nienawiścią do czarodziei nie czystej krwi?
-Wypraszam sobie.... -Zaczęła ostro Hermiona, ale Max złapał ją za rękę i pokręcił przecząco głową.
"Potem" szepnął i wskazał głową na ścieżkę. Hermiona uniosła dumnie głowę i ustąpiła. Zamierzała wysłuchać do ma do powiedzenia. Czarownica z dziewczynką odeszły, cały czas rozmawiając o tym jak to mała Persefona ma nie zachowywać się jak dziwka. Hermiona i Max odeszli w drugą stronę, jeszcze bardziej oddalając się od tamtej dwójki. Panna Granger była tak poruszona i zdenerwowana, że na chwilę zupełnie zapomniała o tym co miało przed paroma minutami miejsce. Jej przyjaźń z Maxem się skończyła i będą musieli zdecydować co dalej. Na razie naprawdę nie miała do tego głowy.
-Wyjaśnisz mi dlaczego nie pozwoliłeś mi z nią porozmawiać? -Zapytała sfrustrowana czarownica i spojrzała na Maxa ze zmrużonymi oczami. - Przecież to szerzenie nienawiści. Nie może tak być.
-Owszem. -Przytaknął. -Ale nie możesz karać matki na oczach jej dziecka. Jej córka została wychowana w ten sposób i uważa, że matka ma rację. I jest nieomylna. Jak myślisz, co pomyśli widząc jak rzucasz jakąś paskudną klątwę na jej matkę? Że czarownica nie czystej krwi bez powodu zaatakowała jej matkę. I tak będzie opowiadała naokoło. Te dzieciaki mają pranie mózgu już od najmłodszych lat.
Pokiwała głową i szła obok niego.
-To co mamy zrobić? Nie możemy tego tak zostawić.
-Nie zostawimy. -Odparł Max i posłał jej lekki uśmiech. -Jutro pójdziemy do Ministerstwa i złożymy zeznania. Zgarną ją z domu tak, żeby dziecko nie miał traumy, a potem sobie z nią porozmawiamy na przesłuchaniu. Rzuciłem zaklęcie identyfikujące, kiedy była zajęta gadaniem na nas do swojej córki.
Hermiona uśmiechnęła się szerzej. Teraz czarownica na pewno im nie ucieknie.
-To świetnie.
Max mocniej ścisnął jej dłoń i dopiero w tamtej chwili dotarło do niej, że trzymali się za ręce. A wcześniej całowali. Zarumieniła się nieznacznie zakłopotana, ale nie zabrała dłoni.
Po chwili teleportowali się do domu Maxa.
Nie wiedzieli jednak, że w parku oprócz nich oraz matki z dzieckiem był ktoś jeszcze.
Zza drzewa wyszedł jasnowłosy, wysoki czarodziej w czarnym jak noc płaszczu. Jego szare oczy ciskały gromy w kierunku miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą stał Maximilian. Draco Malfoy zaciskał gniewnie szczękę.
-Salazarze, ja go, kurwa, zatłukę....-Warknął pod nosem czując przypływ furii.
_____________________________
I kolejny rozdział. Wybaczcie za tak długą przerwę, ale miałam sesję i musiałam się uczyć :D
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
wypraszam sobie żeby w takim momencie kończyć rozdział!
OdpowiedzUsuńTwój Draco opisywany jest w taki sposób jaki do tej pory nie było mi dane, A zazdrosny Malfoy to najlepszy Malfoy :D uwielbiam liczę że szybciutko pojawi się kolejny ! buziaki
Trafiłam tutaj dzisiaj i od razu wszystko przeczytałam ^^
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz i blog jest bardzo interesujący.
Dlaczego skonczyłaś w takim momencie?
Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się niedługo :)
~gwiazdeczka
wspaniały rozdział.. świetnie piszesz❤️
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. pozdrawiam 😀😀i życzę weny
OdpowiedzUsuńMyślałeś że magia nie istnieje? Że jesteś tylko zwykłym mugolem? Myliłeś się! Wybierz się do Uniwersytetu Magii Hogwart i odkryj, co oznacza słowo "czary"! http://umh.xaa.pl/index.php
(Piszesz fajnie, ale robisz pewien błąd:
- Jestem spacja.
A nie:
-Jestem spacja.
Ale ogólnie nawet okej! ^^)
Nie lubiem Ciem - tak mówi mój bratanek gdy czarem z nim w coś wygram. Ja tez nie lubiem ciem. No jak tak można?
OdpowiedzUsuńNadrabialam naprawdę spore zaległości w czytaniu w autobusie do Łodzi. Cholero chwilami musiałam oczy wachlowac bo mi się "spocily".
Naprawdę świetnie wychodzą Ci opisy smutnych scen.
Teraz chce zobaczyć kunszt pisania czegoś wesołego. ...