czwartek, 22 grudnia 2016

ROZDZIAŁ 15



Był środek nocy, Hermiona szła wąską uliczką małego miasteczka na zachodzie Walii starając się nie zwracać na siebie uwagi. Poszukiwania horkruksów trwało już kilka miesięcy, Voldemort i jego poplecznicy rośli w siłę. Śmierciożercy byli dosłownie wszędzie, mieli swoich szpiegów nawet w małych miasteczkach, jak w Pwllheli, na półwyspie Lleyn, tuż nad morzem. Od prawie czterech dni nic nie jadła, woda skończyła się jej poprzedniego ranka i chcąc nie chcąc, musiała wyjść z kryjówki do miasta. Harry szedł kilka metrów dalej, za nią i był jej wsparciem, w razie kłopotów. Natomiast Ron został w kryjówce i zajmował się planem. Był świetnym strategiem i jego zadaniem było spróbować odkryć, gdzie mógł znajdować się kolejny horkruks.

Ona i Harry byli pod wpływem eliksiru wielosokowego. Hermiona przybrała postać kobiety grubo po 50, niskiej blondynki o włosach przyprószonych siwizną, natomiast Harry zmienił się w grubego, starego mężczyznę chodzącego o lasce. Hermiona szła przed siebie nie rozglądając się na boki. W tym miasteczku znajdowali się Śmierciożercy. Mogli się teleportować, owszem, spróbować pójść gdzieś indziej, ale to nie miało sensu, ponieważ oni byli wszędzie. Rozleźli się po Wielkiej Brytanii i Europie jak karaluchy. Dlatego zaryzykowali. Nie mieli wyjścia.

Nikt cię nie widzi. Nikt się na ciebie nie patrzy.... Szeptała w myślach te zdania jak uspokajającą mantrę. Szła ze wzrokiem wbitym w ziemię. Eliksir wielosokowy, który niestety powoli przestawał już działać. Wiedziała, że mieli jakieś dwadzieścia minut, żeby się gdzieś zaszyć, zanim się przemienią. Nie mieli kolejnej dawki. Wszystko się kończyło, a szczególnie eliksiry i składniki do nich. Ron miał zrobić zamieszanie za godzinę, żeby ona i Harry mogli się wyślizgnąć z miasteczka niezauważenie.

Nie mogli się teleportować pod jeden, jedyny sklep w miasteczku. Śmierciożercy od razu by się zlecieli jak szarańcza. I chociaż Hermiona była doskonała w zaklęciach, nie daliby rady ujść z życiem z takiej zasadzki. Musieli więc przejść pieszo, nie mogli ryzykować. Był grudzień i chłodny wiatr przeszywał ją na wskroś, drżała lekko zimna.

W końcu dotarli do sklepu. Harry został na zewnątrz, w ciemnej alejce, a Hermiona weszła do środka. Pospiesznie zrobiła zakupy, kupując najpotrzebniejsze produkty, które szybko się nie psuły. Obsługujący ją młody czarodziej uważnie jej się przypatrywał, kiedy wyciągała z portmonetki odpowiednią sumę pieniędzy. Skądś go kojarzyła, ale starała się na niego nie gapić. Chłopak w ciszy zaczął wyliczać jej resztę, powoli. Dziwie powoli.

Poznała go, to Mathias, był Puchonem, dwa lata od niej starszy. Grał na pozycji szukającego w drużynie Hufflepuffu. Skończył więc już Hogwart i dlatego nie mogła go poznać, nie widziała go od ponad dwóch lat.

-To nieodpowiednie miejsce dla takich kobiet jak pani, nie o tej porze. Dochodzi 23. -Powiedział cicho, jakby beztrosko.

Hermiona zmarszczyła brwi i odebrała od chłopaka resztę, schowała je do portmonetki. W czasie, kiedy chowała pieniądze, jasnowłosy chłopak pisał coś na pergaminie znajdującym się na blacie.

-Dobrze, młody chłopcze. -Odpowiedziała siląc się na wesoły ton głosu. -Już wracam do domu.

Hermiona miała już się odwrócić i odejść, kiedy nagle chłopak złapał ją mocno za ramię. Uniosła głowę i spojrzała na niego, a on bez słowa, z szeroko otwartymi oczami kiwnął głową w dół, na pergamin.

"Uciekaj. Wiedzą o Tobie. Wszędzie są szpiedzy, a w sklepie jest podsłuch. Kobieta, w którą się wcieliłaś została zamordowana dwa dni temu przez Bellatrix. "

Hermiona zachowała zimną krew, chociaż zbladła i zacisnęła mocniej palce na siatce. Mathias wiedział, że nie była tą kobietą, ale raczej nie zdawał sobie sprawy, że była Hermioną. Chyba, że.... Dotknęła swoich włosów. Loki. Ponownie miała loki. Eliksir przestawał działać. Zdecydowanie za wcześnie, więc któryś ze składników musiał być trefny.

Mathias kiwnął głową bez słowa i podsunął w jej stronę pieniądze, którymi zapłaciła. Oddawał je. Wiedział kim była.

Dziewczyna poruszyła ustami w nieme "Dziękuję", a potem pospiesznie wzięła pieniądze, mocniej złapała siatkę z zakupami i wybiegła ze sklepu. Udała się w stronę zaułka, w którym czekał Harry.

Nagle na ulicę zaczęli teleportować się Śmierciożercy. Dziesiątki popleczników Voldemorta.

-Zabić zdrajcę! -Krzyknął jeden z zakapturzonych mężczyzn i pobiegł w stronę sklepu. -Puścił wolno Granger!

-Zabić wszystkich! Czarny Pan będzie zadowolony! -Wrzasnął drugi z histerycznym śmiechem. -Wszyscy zdradzili! Mieli złapać Pottera! Oni gdzieś tu są! Znaleźć ich!

Nie odwracała się za siebie, biegła dalej. Eliksir przestawał działać, ale był środek nocy i miała nadzieję, że nikt jej nie pozna. Inaczej wszyscy, dosłownie wszyscy rzucą się na nią.

Jednak zanim przemieniła się całkowicie nagle zgasły wszystkie lampy na ulicy. Zapadła całkowita ciemność, a ona biegła na oślep. Śmierciożercy rzucali przekleństwami, posyłali śmiertelne zaklęcia na wszystkie strony, zaczęli wchodzić do domów czarodziei, a nad budynkami pojawiały się mroczne znaki. Wszędzie słychać było krzyki przerażonych ludzi. W oknach domów, nad którymi lśniły znaki widziała jak Śmierciożercy torturują czarodziei, ale także czarownice oraz dzieci. Jeden z nich zaklęciem obdzierał ze skóry zaledwie kilkuletniego chłopca. Hermiona poczuła jak żółć napływa jej do ust, zwymiotowałaby, ale nie miała czym. Z trudem się nie rozpłakała i nie pobiegła pomóc chłopcu. Malec szybko zmarł, jego cierpienie trwało krótko, tym się pocieszała. Nigdy nie zapomniała tamtego widoku.

Nie mogła się załamać. Nie teraz. Nie mogła. Nie mogła. Jeszcze nie czas.... Musiała znaleźć przeklęte Horkuksy, żeby Harry zabił Voldemorta, tego sukinsyna, wtedy ci wszyscy dranie zostaną zamknięci w Azkabanie.

Wiedziała, że nie powinna się odwracać. Powinna biec przed siebie, cały czas. Ale nie mogła. Stanęła w miejscu i odwróciła się. To, co ujrzała, potem często nawiedzało ją w koszmarach. Podobnie jak scena z tamtym chłopcem.

Przy sklepie było widniej niż na ulicy, ponieważ nad domami wokół niego unosiły się jasno lśniące mroczne znaki symbolizujące śmierć domowników.

Mathias stał przed budynkiem z różdżką wycelowaną w jedną z lamp. To on je ugasił. Ponownie jej pomógł. Jeden ze Śmierciożerców dopadł do niego i rzucił w niego zaklęciem. Mathias krzyknął z bólu, wypuścił z dłoni różdżkę, jego szata się rozerwała i jego jelita zaczęły same opuszczać jego brzuch, owijały się wokół jego dłoni i nóg, tworząc chorą imitację marionetki. A Śmierciożerca bawił się w lalkarza torturując Mathiasa. Chłopak patrzył w stronę Hermiony, z twarzą wykrzywioną bólem.

Jego piekło trwało krótko, zaledwie sekundy, zanim wyzionął ducha. Jednak zanim to zrobił, ułożył usta w jedno słowo. Słowo, dzięki któremu Hermiona ruszyła się z miejsca i wyrwała się ze szpon oszałamiającego poczucia winy, bólu i przerażenia.

"Biegnij"

Hermiona ze łzami w oczach odwróciła się i biegła dalej, wpadła prosto w czyjeś ramiona. Z krzykiem sięgnęła po różdżkę mając zamiar rzucić na napastnika klątwę, ale nie zdążyła. Czarodziej wyrwał jej z dłoni różdżkę, a potem mocno ją złapał. Hermiona nie wiedziała jakim cudem nie była w szoku, jak to się stało, że dalej była w stanie walczyć. To chyba tylko wściekłość i chęć zemsty, chęć pomszczenia wszystkich zabitych w wojnie ludzi dawała jej siły.

-To ja, Hermiono. Zmywamy się stąd.

Poznała Harry'ego i poczuła sztuczny, kruchy spokój.

Teleportacja była głupotą, ponieważ wtedy ich wykryją, ale nie mieli wyjścia. Nie mogli pozwolić, żeby Ron wszedł do miasteczka, w którym trwała rzeź. Teleportowali się niedaleko kryjówki, wbiegli pod pole ochronne zaklęć, a sekundę potem wokół pola zaczęli pojawiać się Śmierciożercy, rozochoceni przez mieszkańców miasteczka. Nagle przypomniała sobie coś, czego wcześniej nie zarejestrowała, co jej umysł przytłumiony adrenaliną chował przed nią. Na jednego ze Śmierożerców wpadł nagle inny, który dopiero co się teleportował. Tamtemu młodszemu spadła maska z twarzy. A ona go rozpoznała, chociaż dopiero po kilku latach. I dopiero wtedy sobie o tym przypomniała, pomimo tego, że śniła o tamtej nocy setki razy.

Draco.

Hermiona obudziła się krzykiem i ze łzami na policzkach. Trzęsąc się objęła się ramionami i szlochała kiwając się w przód i tył. Jej złamane wcześniej serce rozdzierał przeraźliwy ból. Nigdy wcześniej nie śniła o tamtej nocy z tak wieloma szczegółami. Nigdy wcześniej nie mogła ujrzeć w snach dokładnie twarzy młodego Śmierciożercy, który brał udział w rzezi.

I naprawdę wolałaby nigdy się tego nie dowiedzieć.
_______________________

Jak się Wam podoba rozdział?  :D

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nowy rozdział!Ale miła niespodzianka :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że tak szybko dodałaś. Rozdział podchodzi pod klimat grozy. Hmm te wspomnienia muszą mieć dla niej jakieś znaczenie skoro tak często je odtwarza we śnie, możliwe że oprócz makabrycznych przeżyć jakimi była obserwacja tego wszystkiego, dochodzi uczucie które każe wszystko i wszystkich analizować. Kiedy jeszcze nie obchodził ją Malfoy nie obchodziło ją co robi, potem patrzyła przez przysłowiowe różowe okulary nie oceniając za bardzo i nie dostrzegając wielu rzeczy, ale od czasu kiedy uczucia do niego zaczęły cicho budzić się w niej na nowo ( zobaczyła go kiedy leczyła jego żonę)chcą czy nie chcąc pojawiały się w jej głowie wspomnienia. Nie była z nim toteż było dużo czasu na to aby podświadomość płakała jej tego typu figle wyciągając wszystkie brudy i wszystko co mogło być związane z tym chłopakiem, ukazując wszystko wyraźniej.
    Aah zaczęłam analizować, ale wiesz nie mogłam się powstrzymać :D
    Rozdział tajemniczy z początku nie wiedziałam o co chodzi, tu miała się z kimś spotkać, a tu nagle czasy voldemorta. Trochę jak dla mnie ten sen był za długi, ale nie rozdział, nie, on to mógłby być dłuższy ;)
    Weny i wesołych świąt, Eluenta

    OdpowiedzUsuń